Kurpie - Puszcza Zielona

Sztuka ludowa - Kultura Kurpiowska - Historia Kurpi - Regionalizm - Folklor - Przyroda - Warsztaty etnograficzne - Lekcje regionalne i wszystko związane z Kurpiami i Puszczą Kurpiowską

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

#1 2008-01-02 21:36:06

Bursztyn

Administrator

Punktów :   

Sylwestrowe wspomnienia - Gadka Kurpiowska

Sylwestrowe wspomnienia - Gadka Kurpiowska

Zies co Jozef . Jek tyś opoziedział swoje  wspomniania o sylwestrze. To i mnie sia przybaceły dawne casy.  Opoziam ci jak  ja spadziołem sylwestra w młodym zieku. Było to tak po wojnie,  ćterdziesy osmy, moze dziewiąty rok.  Dobrze sia kolegowalim z chłopakani z Browaru, teraz mozią Czarnotrzezia. Zaprosieli mnie i  Franka Jonkowego na muzyke. A traśieło ze to beła niedziela ostatniego grudnia. Beł to Sylwester. Coć w tech latach sylwestrowek nie beło.   Nieli dla nas dziewcaki. Dal  wszystkich ze wsi by niestarceło, bo i u nich chłopakow było ziancej niż dziewcakow. Wybralim się w ojca Frankowego kobełke. Pozwolił mu ojciec jechać, bo ziedział ze o kobełke i on dba to w drodze jej nie zdybzicha. Pojechalim tylko zajdkani, bo po co było sanie brać, a śragi tez nie nieli.  Ubralim się w sukmanki, syje owzinęlim takieni kraciasteni salani, przerzuconymi jednem brzegiem na plecy, buty z cholewami, raz ze było zimno a po drugie żeby jeko tako wyglądać. Na nogi wzielim derkę, bo to  mroz i kawał drogi. Wyjechalim  tak około siódmej, bo wcześniej bylim na wsi i po trochu u Kadzinierzowych wypsielim.  Nie chwalelim się ze jadziam, choć i tak ziedzielim ze się później wyda.

Kobełka leciała rażno. Przy oborskiej drodze skręcilismy prosto przez  las. Zapaleliśmy papierosy i jadziam dalej. Podjechalim  szosą kawałek, naraz kobełka się zatrzymała. Co to znowu. Zidno było doseć, bo niesiac śwecioł  bystro. Nawet boł w capce dookoła, bo się zanosiło na znianę pogody. Mnie się zaraz przybaceło ze jesteśmy naprzeciwko salonego  bagna. Tak nazywali bagno pod Cerzieńskani…

Podobno kiedyś  topsieło się tam bydło, tak beło mokro. Ale tam podobno i strasywało. Strachy mogły być rozne. Opoziedał mi kiedyś Bziałcak z Browaru  ze beła taka leganda, ze po powstaniu stycniowem ukrywali się w tem miejscu ludzie którzy beli w  partyzantce  i jek powstanie upadło ukrywali sia przed ruskani. Ale o  cem ja ci mozia – poziam ci innam razem bo to ciekawa historia. Wracom do jazdy.

Kobyła sia zatrzymała bo jakiś duzy ptak  buchnął prosto jej pod nogi. Ale zaraz uciek i pojechalim  dalej.  Wjechalim na podworko do  Stefana Dazidowego. Ja wsedłem do chałupy i się przyzitałem z jego ojcani, bo jego jus nie beło. Poset do graca. Poziedziałem o co ni chodzi, i jego ociec chatnie wysed ze mną żeby zabezpsieceć kobyłę.  Wjechalim pod sope, kobełke okrelim derą, rzucielim jej siana żeby nie była głodna do rana. Stefan zidać w drodze nas zauwazoł bo zaraz po nas przysed. Zostazielim sukmanki w izbie u ojcow  Stefanowych, i tylko w marynarkach i solach poślim  na zabawę. Była blisko, moze ze trzy domy. A zies muse ci dodać, ze wtedy zabawy  nie beły one takie sylwestrowe.Bo to nie beła bzieletowka, tylko  chłopaki ze wsi zapłacili muzykantom i  grali.

Dziewcaki wtedy to  zaceły przychodzieć jus i same na zabawe, za ogólnem zaproseniem przez chłopakow. Ale  jek chtóra chodziła jus z chłopakiem to sama na  zabawę nie przysła. Chłopak po nią zachodził jek sedł na zabawę. No i starał się być trzeźwy. Jek by zidać  beło po niem ze już sobzie dobrze pospsioł,  to matka nie pozwoliłaby corce z nim iść. Albo by musiał matkę mocno prosić. Ociec to przeważnie nie wtrącał się w te sprawy. Bo nieraz mu i nie wypadało, jek  z przysłem zięciem nie raz jus popsieli.

Gdy przyslim na zabawe, beła  godzina może już osma. Ciasno beło jus w siani. Przyzitalim się ze znajomani chłopakani i cekomy. Papsierosy prazie wszyscy palą. Drżiani z sieni wali kłomb dymu, jek by się chałupa paleła.

Słuchomy, grają  Sceśniaki z Oborcysk. Jek się chodziło  po muzykach, to nie brak beło muzykantow zidzieć, i tak  po graniu sie poznało. Sceśniaki grali najlepsi.Wtedy na pedałowce grał Stasiek – on jus dawno niezyje, umer młodem. Ojciec jego bembniął na bębenku. Nie raz  się znieniali, bo i stary Sceśniak grał dobrze. Na skrzypcach grywali z nimi Bzieńkoziaki, tez z Oborcysk, sąsiedzi, Stach albo Władek. Oni jek grali to zawse ziedziałeś kiedy koniec tańca, bo przy końcu tak podciali, głośniej. Tańcowało tylko po pare par, bo było ciasno w izbie. W dodatku oprąc młodych w izbie pod ścianai na ławkach siedziały z ziecora kobziety. Musiały z ciekawości się przyglądać, który  z jej  dziewcakam tańcował najwięcej, a z któram dziewcakam nie chcieli tańcować. Na drugi dzień  wszystko beło ziadomo.

Jesce zanim się nam dostało tańceć, wzieli nas chłopaki na mały pocęstunek. Jech z Browaru było tylko trzech, reśta  tańcowała. Ale wzieli i ze trzech z Gleby i z Chudka.  Na zabawe zaprasało się z tych wsi  i tech kolegow u których się bywało. Wypsielim   trzy, może po śtery kolejki. Wodke psieło się wtedy  śklakani. Kieliskow nie było.  A nieraz się trafiało psić i garnuszkiem. Samogone nieli mocną, trzeba beło uwazać  żeby po wypsićiu można beło odetchnąć. A psić wypadało do dna, bo mogli się obrazieć ze ci nie smakuje. Za uproseniem nalewali pu śtachetki. Jek nie muziołeś nic, alboś się zagapsioł to nalał i pełną śklanke i wtedy psij. Na  przegryzkę była tyko słonina z chlebem. Kto wtedy  cymś zapijał.  Pocestunek, pocestunkiem, a ciekazieło z jeką to panną się potańcy. Bo nieziadomo które jus mają tancerzy. Tak ogolnie to browarskie dziewcaki znalim.Toć i w kościele  co niedziela się bywało, a przeważnie w casie procesji  można beło  zobaceć,  bo kiedyś duzo obrazow  sie nosiło. A nosiły tylko dziewcaki, bo i zalezało jem na tem żeby obraz nosieć i się pokazać.

Wrucielim na zabawe, tańcowali chłopaki ze wsi. Po dwuch, czy trzech tańcach muzykanci przestali grać, żeby odpocąc. Po przerzie gdy muzykanci zacęli grać  Stasiek  Malonów  podset do nich i klepnął w ręce.  Muzyka przestała grać, a on zapoziedział kto będzie teraz  się bazioł i muzi: a teraz  zatańcy Chudek, Gleba i dwuch z Bakuły.Tańcownicy do psiersego  tańca samemu się nie brało.Każdemu  jeden z Browarzakow  przyprowadzioł  pannę. Najpsierw jemu sie skłoniło  dziękując za przyprowadzenie panny, a później pannie i poszło się z nią tańceć.  Sceśniaki dobrze grali parę tańców. Oberki, polecki, walczyki, tango i inne tańce.  Posło nas tańceć z  osiem par. Ciasno beło ale dobrze, bo w tańcu już można było się i rozgrzać. Mnie się dostała  dziewucha niebrzydka,  trochę mniejsa ode mnie, scupła, niała ciemne włosy i jescse splecione  w warkoce. Z zidzenia ją znałem, a bliżej nie. Tańcować chyba mogła lepsiej ode mnie, bo w sybsech tańcach az  poddrygiwała. Ja starałem się żeby choć po nogach jej nie deptać, bo to wstyd. Ja bełem z niej zadowolony. Ale ona zidać nie bardzo. Bo gadka nam się nie sykowała. Albom się jej nie podobał, albo niała już innego, a ze mną tańcowała z oboziąsku. Toć nikt z sobą na inną zieś panny wtedy nie wozioł. Wytancowalim chyba z sześć tańców. To i tak duzo. Bo cekali na swą kolej chłopaki z Cerziańskich a i starzy to jest „orace” tez nieli chęć potańcować.

Frankoziu jek zauwazołem trasieła się dziewucha duzo zdatniejsa od niego. Nie znałam jej. Może beła  u koleżanki jeka z innej wsi. Franek chwalił się potem ze jego tancerka beła zdatnia. Niała cem jeść, cem  oddychać, i na cem siedzieć.

Przestojelim kawał casu  w siani, bo na dworzu było za zimno. Napalelim się papierosów, napatrzelim i na panny w tańcu, i na ludzi z Browaru. Z niektórani się i pogadało, bo po wodce  każdy  rozmowny. Do kolacji dostalim jesce raz potańceć.

Gdzieś  po północy  - bo kto niał wtedy zegarek – wzieni nas na kolacją.W izbie zaraz po sąsiedzku. Beła nas pełna izba. Bo niejscowe z dziewcakani i my, goście. Muzykanci grali wtedy dla oracow i tez nieli w tem casie koalcje.Przydała się już i ciepła kapusta z niesem i z troche wypsić. Z wypsiciem to już trzeba beło uwazać. Bo jem samogony na pewno starceło, ale o upsiciu się nie beło mowy. Bo i wstyd, i potańcować się jesce chciało, a i do domu daleko.

Nalewali wodkę wszystkiem ale nie naraz, bo skąd by wzieli tyle śklanek.Psieli tez koleją. Dziewcaki się wymaziały, ale  tez jem nalewali tylko nieduzo.One i tego nie wypsiały. Umoceła usta, a reśtę  wylała pod stoł. Takie wylewanie pod stoł przyjęte było i na weselach.  Cęsto  nogi do kolan beły po oblewane. Skońceło się wylewanie wodki jek przestali sobzie robzieć, a zaceli kupować. Wtedy  boł zwyczaj ze kto nie chciał psić, to przwracał  kielisek, i abo mu nie nalewali – dziewcakom, – a  chłopakoziu  nieraz w nie grzecy sposób zwracano uwagę: zieś -ja mom  tez świnie, ale one korytka nie przewracają – i podnosioł kieliszek i nalał. Ale to jus beło wtedy jek kieliszki beły.

Po kolacji wrucielim na zabawe, każdy weselsy i jesce chętniejsy do tańca. Co prawda orace już pośli z kobzietani spać i ławki beły wolniejse, ale wszyscy  na raz  by się nie zniejścieli w tańcu, a po drugie to i dziewcakow  dla wszystkich by nie starceło. W dodatku jek belo lużniej to zaraz zaceli robzieć kołecka, i para za parą, tak dla urozmaicania i żeby potańcować  z trochę z kazdą panną. Z Browarzakow najlepsiej wychodziło to prowadzenie Jozwoziu  Malonowamu. My  dostalim jesce  dwa razy  potańceć z teni sameni chłopakani i z  Cerzianiakani. Jek my tańcelim, to kołecka wyprowadzał taki chłopak z Chudka. Niał  trochę  krecone włosy, nie znom go, ale rządzioł dobrze.  Pannę do tańca  brało się która beła wolna, o wyborze nie beło mowy.

Po tech   paru tańcach, nie nielim na co dłużej cekać. Podziekowalim chłopakom za gościne, z któreni moglim się spotkać. Poprosielim Stefana żeby posed z nani wyprowadzić kobełke, załozelim ją do zajdkow, podziekowalim Stefanoziu i do domu. Kobełka nieżle zmarzła, to gnała do domu jak ziatr. Jesce ojce nie wstali, już belim w domu.

   Patrz   Jozef, jek ni się to wszystko przybaceło.

Zies co Kazik, wysłuchałem cię do końca. Ale ty w tem Browarze to chyba bełeś krucej niż ni to opoziedałeś. Ze lubziś duzo gadać, to ja ziem. Ale żeby tak ględzieć, to jescsem cie nie słyszał. A jek Józef,  byś chciał żeby ci to krącej opowiedzieć, to mogłem poziedzieć tylko tak: -zies  co, belim w  Browarze na zabazie która beła w Sylwestra i takam się  ugościli  i  natańcowali z dziewcakani – ze nawet się za droge nie opłaciło. – Ale to by beła nieprawda. Albo jek ta jedna pani poziedziała,   gdy się zapytała jej kolezanka  w robocie jek spedziłaś Sylwestra ? Ona poziedziała; wcalem go nie spadzała, sam zlaz. Zidzis  Józef, ona niała  dopsieru  krotkie wspomnienie.
Na drugi raz  jek będę ci co opoziedał to postarom  się to zrobzieć krócej, tylko co ty z tego bedzies paniętał.                                                             

A zobac, oto i orkiestra: Tadek Olkowski, Wacek Sobieraj, Mietek Szcześniak i  jego ojciec Władek. To zdjęcie już z pożniejsych lat.

http://www.kurpie.com.pl/index_pliki/image1231.gif

Przysłał 02.01.2007 r. - Kurp z Baranowa

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora